wtorek, 28 stycznia 2014

rozdział 1

 W ciągu miesiąca odnotowano jeszcze 2 zabójstwa, które i tak nie zapisały się w pamięci przerażonych ludzi jak dwa poprzednie. Grudzień tego roku zaczął się wyjątkowo okropnie. Miasto pogrążone w smutku, uważało na każdym kroku. Szare postacie szybko przemierzały ulicę i wpadały do metra.
 Historia lubi się powtarzać, mawiają. Jakim imieniem tym razem obdarzą przestępcę?
 Trzecią ofiarą był pijak. Nikt go nie znał, ale za to on znał wszystkich. Podobno był kiedyś biznesmenem, pracował w wielu krajach. Później zamordowano mu żonę, wyrzucono z pracy...Zaczął się staczać. Wydaje się że ludzie z taką przeszłością na zawsze będą już z nią związani. Jest w tym chyba coś.
 Zapamiętano go dzięki nacięciom na łokciu prawej ręki. Jakby 4 strzałki, ale Gwen nie mogła się im bardziej przyjrzeć, bo widziała je przez ułamek sekundy w telewizji. Opatulona w swój ulubiony czerwony koc siedziała skulona na kanapie, mając w dłoni pilot. Zaczęła się trząść, gdy tylko usłyszała o kolejnym morderstwie.
 Czwartą ofiarą była znowu młoda dziewczyna. Miała ok. 20 lat i pracowała w tanim barze jako kelnerka. Jej z kolei okaleczono całe ciało, wycięto znaki, symbole czegoś. Nie wiedziano by że to ten sam przestępca, gdyby nie napis "Przepraszam" na jej brzuchu.
 Matka Gwendolyn zabroniła jej chodzić do szkoły. Nie sprzeciwiała się. Odkąd potwierdziły się informacje że członkowie zespołu One Direction mieli tragiczny wypadek na morzu i zginęli, straciła chęci do życia. Zadzwoniła do Lou, która czuła się dokładnie tak samo. Postanowiły że będą u siebie nocować. Ten tydzień należał do Gwen. Z koców i poduszek zrobiła namiot, w którym teraz spały. Ze ścian zniknęły wszystkie plakaty, z szafy ubrania które się z nimi kojarzyły. Spakowała to wraz z gadżetami, autografami i zdjęciami, do wielkiego pudła, które schowała tylko w wiadomym sobie celu i miejscu. Był tam również jej magiczny talizman. Gdy były na imprezie VIP'owskiej miała okazję porozmawiać sam na sam z Liam'em. Był to wspaniały człowiek. Taki, jaki mówią. Szczerze porozmawiali, Gwen wyjaśniła jakie są fanki, a Liam jak wygląda ich praca. Czuła się przy nim bardzo swobodnie, rozśmieszał ją do łez. Później jakiś człowiek w garniturze przeszkodził im, i Liam musiał odejść. Zanim się pożegnał dał jej swój brązowy rzemyk, który zawsze miał przy sobie. Spojrzała na niego i nie umiała uwierzyć, że dostała coś takiego. Podniosła głowę i z uśmiechem podziękowała, ale jego już nie było. Zrezygnowana zawiązała rzemyk wokół ręki i wróciła do przyjaciółek.
 Gdy znalazła się w domu postanowiła napisać recenzję z koncertu. Było to dosyć trudne, napisać te wszystkie emocje które czuła. Postanowiła jeszcze raz spojrzeć na bilet. Sięgnęła po kurtkę i zaczęła grzebać w kieszeni. Po chwili znalazła go, ale wraz z nim wypadła też mała karteczka. Widniało na niej 9 cyfr z podpisem Liam.
 Wracając do teraźniejszości, to już nigdy się jej nie przyda. Parę razy rozmawiali, ale trudno było się spotkać. Zaprzyjaźnili się, ale ukrywali to...Nie mogła uzyskać żadnych wiadomości na jego temat. Nikt by jej nie uwierzył. A on już nie odpisze.
 Miesiąc po tym horrorze dalej sprawdza co z innymi. Jak codzień, weszła na Facebook'a i inne. Na końcu na Twitter'a. Stronki zamarły. Nic nie publikowano, nie wspominano. Pojawiły się tylko informacje, żale. Zorganizowano jedną wielką akcję na TT. Zebrało się kilka milionów fanek, w jednym miejscu, by wspólnie ich opłakiwać. Pogrzeb odbył się tydzień później, ale wszyscy poza rodziną i firmą znali tylko datę. Skrzętnie ukrywano tą uroczystość. Mogło to być dziwne, ale nikt nie chciał się wtrącać.
 Gwendolyn musiała przyznać. Kompletnie się nudziła. Wróciła do czytania. Z powrotem przeniosła całą domową biblioteczkę do jej pokoju. Wszystko, byle by zapomnieć.
 Wzięła jedną z nich i położyła się na łóżku. To był "Więzień nieba", jej ulubiona książka. Powoli zatopiła się w świat uczuć gorszych niż te, które ją otaczały. Zaczynała czuć się jedną z bohaterów, zagłębiała się w tajemnice...
 Ten stan przerwało krótkie piknięcie dochodzące z komputera.
Westchnęła i niechętnie oderwała się od lektury. Wstała i niedbale podeszła do biurka. Sprawdziła o co chodzi. Jakiś Josh zaproponował jej kino w przyszłym tygodniu. Czyżby to ten sam?, pomyślała.
 Odpowiedź ta sama co ostatnio, odpisała.
Nie daj się prosić.
 Nie rozumiesz? Ja nigdzie nie idę, pa.
Będzie super. Wyciągam cię na Hobbita. Mało romantyczne, ale uwielbiam go!
 No dobra...Ale później dasz mi spokój?
No jasne.
 Tylko...Uważaj. A raczej uważajmy.
Tak, dobra, to...czwartek?
 Spoko, pa.
Pa.
 Gwen pomyślała sobie, że to najgłupszy chłopak na świecie. On na prawdę nie rozumiał, że ona teraz nie będzie nigdzie wychodziła. Modliła się, by matka ją zatrzymała. Nie musiała by nic robić.

1 komentarz: